Damian Bielecki
1/5
Ogólnie odradzam wycieczkę do Miskolca, strata pieniędzy. Pierwszym punktem tej wycieczki był konieczny postój w kantorze na stacji paliw, gdzie był niesamowity tłum bo niezbędna była węgierska waluta aby zrobić zakupy na terenie Węgier(choć jeszcze 2 otwarte kantory były w okolicy, i tu staliśmy około godziny). Następnym punktem było expresowe takie 40 minutowe zwiedzanie Koszyc o których od przewodnika dowiedzieliśmy się ze maja wspaniale piwo i lody i że jak będziemy następnym razem to koniecznie musimy spróbować, gdyż w dzień wycieczki wszystko było zamknięte bo była niedziela, ale ok jedziemy dalej do bajecznego Miskolca i wspaniałych grot solnych i term. O Węgrach jak i Węgrzech dowiedzieliśmy się jaki to wspaniały naród jak i piękny kraj z pyszna kuchnia, którą przewodnik poleca jak najbardziej skosztować - bo być na wyjeździe i nie skosztować lokalnych specjałów to grzech. Docierając do majestatycznych term i basenów otrzymaliśmy wejściówkę na 4 godziny, które okazały się aż nad to bo po 2,5 godziny już większość grupy była spakowana i czekaliśmy na przyjazd autokaru. Tu większość osób zdecydowała się spróbować tej smacznej węgierskiej kuchni, którą okazały się być zimne frytki i twarde stripsy za około 5 000 forintów, co było do przewidzenia bo na takich basenach nic lepszego nie serwują , jednak trzeba było coś zjeść, ponieważ nie było już przerwy na posiłek (po kilku godzinach na basenie). Następnym i ostatnim punktem wycieczki była degustacja i możliwość kupna wina u zaprzyjaźnionego producenta. Przez praktycznie cała drogę były opowieści o wspaniałości i walorach smakowych tego wina oraz że wypadałoby kupić wino dla siebie lub ofiarować komuś w prezencie i takiej reklamy nie było końca. W okolicach jest mnóstwo winiarni i rzeczywiście ładnie to wyglada jak rośnie tyle winogron. Zajechaliśmy do znajomego producenta win, który nas ugościł swoją słynną węgierską gościnnością i zaprosił do degustacji jego wina, która była w planie wycieczki za którą zapłaciliśmy. Degustowaliśmy 4 wina które tak naprawdę są jednym rodzajem różniącym się jedynie ilością cukru w produkcie. Wystrój wnętrza ładny, była to taka grota w której znajdowały się stoły aby biesiadować oraz poukładane beczki i butelki z owym trunkiem przechowywane w odpowiedniej temperaturze. Degustacja, gościnność i biesiadowanie trwały tak z 30min po czym zostaliśmy zaproszeni do kupna lokalnego trunku, a że mieliśmy węgierskie forinty które trzeba było wydać gdyż wracaliśmy do polski i nie było już więcej planowanego przystanku to trzeba było kupić wino, które nie powiem w smaku jest dobre jednak przy cenie srednio 40zł za 0,5l to zdarzały się lepsze i tu o dziwo można było dopłacić w złotówkach gdy ktoś miał za mało węgierskich pieniędzy.
Ogólnie za duży nacisk był na kupno lokalnych win od zaprzyjaźnionego producenta a za mało zwiedzania bo będąc w mieście sam bym zdecydował co mnie interesuje i chcę nabyć a co nie, bo chyba to o to chodzi w wycieczce żeby coś zobaczyć a nie przewodnik proponuje co zobaczyć jak będziemy jechać prywatnie.
Oto moja skromna opinia i nie dziękuje bo za koszt wycieczki mógłbym zrobić i kupić cokolwiek, napewno nie do zobaczenia ?